Typ tekstu: Książka
Autor: Koral Danuta
Tytuł: Wydziedziczeni
Rok: 1997
spodniach, kurtkach i butach wędrowały do wysokiego i stromego nasypu przy zbombardowanym częściowo wiślanym moście i zjeżdżały z niego na łeb na szyję prawie pionowo w dół. Wdrapanie się z powrotem na górę było nie lada sztuką, wymagało sił i zręczności. Wracały ośnieżone, rozgrzane i zmęczone, kiedy już gwiazdy zaczynały zapalać się na czarnym niebie.
Powszednie dni zimą zaczynały się i kończyły równo ze słońcem. Reperowano i konserwowano maszyny i narzędzia, rymarze naprawiali uprząż, zwożono siano ze stogów na łąkach i część wkładano do pustoszejącej stopniowo stodoły. Część, objętą umową, dostarczano do wojska w Modlinie, a najgorsze siano do fabryki fajansów pana
spodniach, kurtkach i butach wędrowały do wysokiego i stromego nasypu przy zbombardowanym częściowo wiślanym moście i zjeżdżały z niego na łeb na szyję prawie pionowo w dół. Wdrapanie się z powrotem na górę było nie lada sztuką, wymagało sił i zręczności. Wracały ośnieżone, rozgrzane i zmęczone, kiedy już gwiazdy zaczynały zapalać się na czarnym niebie.<br>Powszednie dni zimą zaczynały się i kończyły równo ze słońcem. Reperowano i konserwowano maszyny i narzędzia, rymarze naprawiali uprząż, zwożono siano ze stogów na łąkach i część wkładano do pustoszejącej stopniowo stodoły. Część, objętą umową, dostarczano do wojska w Modlinie, a najgorsze siano do fabryki fajansów pana
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego