Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 6
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
pożaru. Jakoś raźniej było iść w świetle, zwłaszcza że o tej porze na drodze nie było jeszcze nikogo. Szło się w zupełnej samotności i ciszy śnieżnej nocy.
Ku zdumieniu sąsiadów, pojawiłyśmy się znów na wyśnim końcu Sobiczkowej. Zaczęło się oczekiwanie na ucieczkę okupanta. Tymczasem pod Tatrami nadal panował spokój. Przywiezione zapasy dawno się skończyły i gdyby nie wzruszająca dobroć sąsiadów, pomarłybyśmy chyba z głodu. Zapraszano nas to na grule z kwaśnym mlekiem, to na kukurydzianą kluskę z maślanką, to na moskala owsianego z kozim mlekiem. Chleba, który można było jeszcze kupić, nie tykałyśmy. Należało nasuszyć sucharów na drogę powrotną. Zamknięty na
pożaru. Jakoś raźniej było iść w świetle, zwłaszcza że o tej porze na drodze nie było jeszcze nikogo. Szło się w zupełnej samotności i ciszy śnieżnej nocy.<br>Ku zdumieniu sąsiadów, pojawiłyśmy się znów na &lt;dialect&gt;wyśnim&lt;/&gt; końcu Sobiczkowej. Zaczęło się oczekiwanie na ucieczkę okupanta. Tymczasem pod Tatrami nadal panował spokój. Przywiezione zapasy dawno się skończyły i gdyby nie wzruszająca dobroć sąsiadów, pomarłybyśmy chyba z głodu. Zapraszano nas to na grule z kwaśnym mlekiem, to na kukurydzianą kluskę z maślanką, to na moskala owsianego z kozim mlekiem. Chleba, który można było jeszcze kupić, nie tykałyśmy. Należało nasuszyć sucharów na drogę powrotną. Zamknięty na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego