Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
czułą słodyczą głosu, ordynarne rysy twarzy trudno było pogodzić z tak oczywistą i tkliwą matczyną miłością.

Mandrowska postanowiła oddać Wanię do szkoły realnej; własnoręcznie szyła mu szkolny mundurek i parokrotnie schodziła na podwórze z arszynem, żeby sprawdzić miarę. Jeździła też w tej sprawie do "wuja" do Puszczy-Wodicy, ale wróciła zapłakana. Przyszła radzić się mego ojca, co ma począć, skoro "wuj" nie chce nic dawać na dzieci. Nazywała go rozbójnikiem i opowiadała, jak ją zwiódł i okłamał.

Moi rodzice zaopiekowali się Wanią; ojciec pokrywał koszty jego nauki aż do chwili, gdy jako dobry uczeń został zwolniony od opłat.

Nasza przyjaźń przetrwała
czułą słodyczą głosu, ordynarne rysy twarzy trudno było pogodzić z tak oczywistą i tkliwą matczyną miłością.<br><br>Mandrowska postanowiła oddać Wanię do szkoły realnej; własnoręcznie szyła mu szkolny mundurek i parokrotnie schodziła na podwórze z arszynem, żeby sprawdzić miarę. Jeździła też w tej sprawie do "wuja" do Puszczy-Wodicy, ale wróciła zapłakana. Przyszła radzić się mego ojca, co ma począć, skoro "wuj" nie chce nic dawać na dzieci. Nazywała go rozbójnikiem i opowiadała, jak ją zwiódł i okłamał.<br><br>Moi rodzice zaopiekowali się Wanią; ojciec pokrywał koszty jego nauki aż do chwili, gdy jako dobry uczeń został zwolniony od opłat.<br><br>Nasza przyjaźń przetrwała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego