już nawet nie zmuszała się, żeby to ukrywać. Trudno się dziwić - była trzecia rano, za oknem niebo jeszcze nie zaczynało szarzeć, ale ptaki już się odzywały na gałęziach topoli i czerwcowy dzień już za chwilę miał wstać do pracy. Nad drzewami migotały ostatnie gwiazdy i wszystko wskazywało na to, że zapowiada się kolejny upalny dzień. Ale teraz, w tej godzinie przedświtu, w naszym pokoju było okropnie zimno, a my, zamiast zwyczajnie przytulić się do siebie, okrywszy się ciepłą kołdrą, siedzieliśmy w grubych swetrach i patrzyliśmy na siebie z półdystansu, czekając na kolejną rundę nie dającej się od paru dni rozstrzygnąć walki. Dokładniej