także tymi<br>rozkraczonymi nogami, chociaż wszyscy we wsi uważali ją za<br>bezwstydnicę.<br> Aż któregoś roku wybrałem się znów na Wszystkich Świętych z zamiarem<br>zatrzymania się na kilka dni. W odnowionym bowiem po latach Zamku, z<br>którego przedtem wyprowadzono więzienie, urządzono w baszcie pokój<br>gościnny, a że dyrektorem Zamku był Koza, zaprosił mnie, że mógłbym się<br>zatrzymać nawet kilka dni. Obiecywałem sobie, że wreszcie poodwiedzam<br>tych już nielicznych znajomych, jacy mi jeszcze w tym mieście zostali.<br>Zwykle wpadałem na jeden, półtora dnia najwyżej, zawsze się spiesząc.<br>Tym razem tak się złożyło, że byłem sam, bez Pawła, więc mogłem sobie<br>na ten kilkudniowy