utrwalanym przez komunistów, ale którego korzenie sięgają przecież, co podkreśla, znacznie głębiej, nad polską prowincjonalnością; strony, które jej poświęca, mają wszelkie dane, by figurować odtąd w każdej dyskusji na ten temat. Ten artysta jest też intelektualistą najczystszej próby, który umie przetworzyć swe doświadczenie osobiste i historyczne - doświadczenie wojny, obozu, komunizmu - zarazem w myśl i w sztukę, co czyni z ukazania się jego dziennika wydarzenie i każe z niecierpliwością oczekiwać dalszych tomów.<br>Nie znam dzieł muzycznych Mycielskiego. Nigdy dotąd nie odczuwałem tego jako braku. Po przeczytaniu "Dziennika 1950-1959" chciałbym móc ich wysłuchać.<br>Zygmunt Mycielski: Dziennik 1950-1959. Wstęp Jan Steszewski. Redakcja