Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
podłoże, wymiana zdań między kierowcą a dwójką pasażerów ograniczyła się do informacji, ile miejsca zostało do skały lub urwiska. Bierzemy ostry zakręt, drugi, raz ja jestem bezpośrednio wystawiony na ostrzał, raz Grześ. Zakręcam szybę - jakby mogła dać jakąkolwiek osłonę. Ktoś strzela, ale pociski padają daleko. Kilkanaście metrów przed nami widać zarys ciężarówki LOT-u. Odkąd ją dogoniliśmy, jazda stała się łatwiejsza - jej ruchy z odpowiednim wyprzedzeniem informują nas o nadchodzących zakrętach. Kolejna serpentyna, światła Sarajewa są coraz wyżej, z bliska widać, że Bośniacy próbowali jednak zrobić jakieś osłony - wzdłuż drogi ułożono wraki samochodów, płotki, zwalone drzewa. Mijają minuty, trudno powiedzieć ile
podłoże, wymiana zdań między kierowcą a dwójką pasażerów ograniczyła się do informacji, ile miejsca zostało do skały lub urwiska. Bierzemy ostry zakręt, drugi, raz ja jestem bezpośrednio wystawiony na ostrzał, raz Grześ. Zakręcam szybę - jakby mogła dać jakąkolwiek osłonę. Ktoś strzela, ale pociski padają daleko. Kilkanaście metrów przed nami widać zarys ciężarówki LOT-u. Odkąd ją dogoniliśmy, jazda stała się łatwiejsza - jej ruchy z odpowiednim wyprzedzeniem informują nas o nadchodzących zakrętach. Kolejna serpentyna, światła Sarajewa są coraz wyżej, z bliska widać, że Bośniacy próbowali jednak zrobić jakieś osłony - wzdłuż drogi ułożono wraki samochodów, płotki, zwalone drzewa. Mijają minuty, trudno powiedzieć ile
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego