szkłem, ale po słonecznym dniu powietrze przechowało jeszcze przyjazne ciepło,<br>i stanąłem na lewej burcie przy relingu: dokoła nieruchoma ołowiana tafla wody ze smugą piany wskazującą, że tędy płyniemy, że tędy przepłynęliśmy, i wiedziałem, że jestem pośrodku, między Afryką a Europą, że wszędzie za daleko, zwłaszcza do nieba, na którym żarzyły się znane - dzięki Sarze - nieobce od lat gwiazdozbiory, jakich tam, w Azji, nie mogliśmy dojrzeć, a wśród nich zawsze życzliwa Wielka Niedźwiedzica i Niedźwiedzica Mała z Gwiazdą Polarną...<br>i myślałem o tych trzech nieboskłonach: lwowskim, panińskim i esfahańskim, różnych od siebie, tak bardzo różnych, ale na których spadające gwiazdy spełniały wypowiedziane