Trzech niemłodych już mężczyzn w rozchełstanych piżamach, o dzikich oczach i długo nie golonym zaroście, przez co byli do siebie bardzo podobni, obserwowało mnie bacznie, nie racząc nawet odpowiedzieć na moje powitanie. Rzecz nie do pomyślenia w zwyczajnym szpitalu, gdzie nowego chorego przyjmuje się jak towarzysza niedoli i od razu zasypuje pytaniami: a co, a jak, a gdzie, by później wywiązała się nieunikniona rozmowa o chorobach, metodach leczenia i oczywiście lekarzach.<br>- To jest pańska sala - mówi siostra - sala numer trzynaście.<br>Pechowa, myślę i pytam:<br>- Kto jest ordynatorem na tym oddziale?<br>- Profesor Zimiński - mówi siostra, a ja oddycham z ulgą: teraz wszystko