Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
plebanię.
- A ludzie?
- Ludzie? Ludzie koniak wynoszą, cukier, mąkę... w czym tylko się da. Zziajani, pijani, skłóceni. Szaber, że milicja rady sobie dać nie może z tym bałaganem.
- To był mój...
Proboszcz potwierdzi głową.
- I... i on tu żył? Na plebanii?
- Tak... w bibliotece. Kazałem tam wstawić łóżko. Doktor przychodził... zaufany. On też już nie żyje...
- Nie udało się?
- Nie. Tamci biedacy w szpitalu... i tygodnia nie przeżyli. Twój ojciec dociągnął do miesiąca.
- Czy ksiądz proboszcz ma...
- Pamiątki? Były tam trzy listy od żony... Trzymałem je razem z wycinkami z gazet miejscowych... opisy sceny "odwalania grobu"... Ktoś mi to musiał świsnąć
plebanię. <br>- A ludzie? <br>- Ludzie? Ludzie koniak wynoszą, cukier, mąkę... w czym tylko się da. Zziajani, pijani, skłóceni. Szaber, że milicja rady sobie dać nie może z tym bałaganem. <br>- To był mój... <br>Proboszcz potwierdzi głową. <br>- I... i on tu żył? Na plebanii? <br>- Tak... w bibliotece. Kazałem tam wstawić łóżko. Doktor przychodził... zaufany. On też już nie żyje... <br>- Nie udało się? <br>- Nie. Tamci biedacy w szpitalu... i tygodnia nie przeżyli. Twój ojciec dociągnął do miesiąca. <br>- Czy ksiądz proboszcz ma... <br>- Pamiątki? Były tam trzy listy od żony... Trzymałem je razem z wycinkami z gazet miejscowych... opisy sceny "odwalania grobu"... Ktoś mi to musiał świsnąć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego