zgaszone świece, dwie woskowe zmory,<br>Spoglądamy w senne jesienne wieczory;<br><br>Dwa skostniałe serca, dwie spłoszone twarze,<br>Zanim drgną powieki - księżyc się ukaże.<br><br>Trzeba wiernie kochać i bezmiernie wierzyć,<br>Na to, by w miłości wszystkie klęski przeżyć.<br><br>Lalko, moja lalko, powleczona woskiem,<br>Kocham rozpaczliwie ręce twoje boskie,<br><br>Wierzę w twoje serce zawczasu wystygłe,<br>W pierś woskową wbijam nieomylną igłę,<br><br>I choć trwamy nadal niezmienni i chłodni,<br>Trwoży mnie wymyślność urojonej zbrodni.<br><br>Lalko, moja lalko, po to cię przekłułem,<br>Byś mnie zachowała w sercu swym nieczułym.<br><br>Milczą korytarze, nisze i krużganki,<br>Milczą blade wargi zabitej kochanki;<br><br>Urok czarnoksięski zaskoczył ją we śnie.<br>Sen