torbę na prawe ramię, misia z dzieciakiem przycisnął mocno do piersi. Winda zepsuta, więc <vocal desc="tupu tupu tupu"> z czwartego piętra na parking. Mały trzymał się mocno za szyję. Na szczęście już nie płakał. <br>- Tato, tato, a kiedy po mnie przyjedziesz? <br>- Jak zawsze o trzeciej, kotku. - Wiedział, że pod tym względem nie może dziecka zawieść. Zwykle kończył pracę w przychodni koło 14, 15 i szybko jechał po małego. Potem dopiero wizyty domowe - czasem więcej, czasem mniej. Ostatnio jakby więcej, chociaż grypa dawno minęła. Niektórzy pacjenci zapominają, że ,,przychodnia'' pochodzi od słowa ,,przychodzić''! Wygodniej jest wezwać lekarza do domu. Adam oceniał, że uzasadnione złym stanem chorego