skurczoną, zzieleniałą twarz. Suche nogi, ramiona były w łachmanach, przez chałat sączyła się wielka plama potu. Jarmułka kapłana leżała obok na chodniku i do niej przechodzący rzucali jałmużnę odwracając oczy. Modlił się w słońcu aż do omdlenia; cichł i osuwał się na ziemię, a przytomniejąc znów powstawał i ulicą płynęło zawodzenie, półśpiew kołyszącego się starca, który zagrzewał do lamentu żebraków.<br>- Przeklęty ten dzień i przeklęta noc, kiedy urodził się człowiek. Kawalerze, rzuć piątkę.<br>Baruch Oks przebiegając koło kapłana zawołał:<br>- Rebe, powiem do ciebie słowami kobiety, która ujrzała męża w popiele ze skorupą w ręku. Już, bluźnij Bogu i zdychaj !<br>Otarł się