Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
jechaliśmy przez Kraków i wtedy zaprosiła mnie do domu, tylko jak to możliwe, żebym zapomniał.
- Lenka, czy myśmy jechali tu przez Kraków? - pytam wieczorem.
- Oczywiście - odpowiada od niechcenia znad Prousta, nad którym się biedzi; matka szydziła z niej, że nigdy tego nie przeczyta, bo za głupia, więc teraz, w Zakopanem, zawzięła się i wgryzła aż do setnej strony.
W pokoju, który wynajmujemy, jest chłodno; góralka nie napaliła, a mnie robi się w tym momencie zimno podwójnie.
- I byliśmy u ciebie w domu?
Odłożyła książkę i patrzy na mnie po swojemu, rodzinnie, jak pewnie Orłowski patrzyłby na faceta, który przy kartach nagle zasłabł
jechaliśmy przez Kraków i wtedy zaprosiła mnie do domu, tylko jak to możliwe, żebym zapomniał.<br>- Lenka, czy myśmy jechali tu przez Kraków? - pytam wieczorem.<br>- Oczywiście - odpowiada od niechcenia znad Prousta, nad którym się biedzi; matka szydziła z niej, że nigdy tego nie przeczyta, bo za głupia, więc teraz, w Zakopanem, zawzięła się i wgryzła aż do setnej strony.<br>W pokoju, który wynajmujemy, jest chłodno; góralka nie napaliła, a mnie robi się w tym momencie zimno podwójnie.<br>- I byliśmy u ciebie w domu?<br>Odłożyła książkę i patrzy na mnie po swojemu, rodzinnie, jak pewnie Orłowski patrzyłby na faceta, który przy kartach nagle zasłabł
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego