leibmedyka, o własnych sukcesach koncertowych i o pięknych wakacjach na Litwie. Władyś mienił się na twarzy, nie śmiał przerywać matce, nie podtrzymywał wszakże rozmowy, przeciwnie - chcąc stworzyć przeciwwagę dla obcej przeszłości - zagadywał Halinę o bieżące sprawy organizacyjne i uniwersyteckie, zupełnie Róży nie znane. <br>I na to wszakże Halina odpowiadała ceremonialnie, zbita z tropu, niczego już w życiu niepewna. W końcu zapadła cisza, przesycona rozdrażnieniem, obrazą i czczością Halina odeszła, zaledwie dotknąwszy dłonią rozpalonych palców Róży, odwracając oczy od wzroku Władysia. <br>Po chwili drzwi od schodów trzasnęły. Władysław wrócił z przedpokoju, stanął przed matką i załamał ręce. Patrzył na nią z gniewem, żalem, z