jednego padalca, dwóch nietoperzy i wypchanej wrony, pomimo zwiększenia liczby świec do siedmiu, pomimo dokonania naukowych obliczeń na elektronicznej maszynie w innej, zaprzyjaźnionej instytucji, wysłane kupony nie zawierały nawet trzech trafnych. Niewątpliwie musiała tu działać jakaś tajemnicza klątwa.<br>Późna pora sprawiła, że nikt już nie pracował. Nikt też nie przejawiał zbytniej ochoty powrotu do domu. W domach oczekiwali ich członkowie rodzin, okazujący rozgoryczenie i dezaprobatę, zadający głupie pytania i domagający się na te pytania odpowiedzi. Ani Karolek, ani Barbara, ani Lesio nie umieli owych odpowiedzi udzielić. Któż bowiem wie, co będzie, jak go wyrzucą ze spółdzielni mieszkaniowej, któż potrafi łagodzić żale