Żadnego wąwozu, brak przerażających tubylców. Miejsce nie zmieniło się, raczej on. "Wiesz, to tak jak z <orig>dragami</>: pierwszy raz zawsze jest najmocniejszy i najlepszy"- > tłumaczył już po powrocie jakiejś panience. <br>Kiedy wysiadali z taksówki, pod ich nogami od razu zaplątało się beznogie dziecko, przemieszczające się na rękach jak małpka. Byli zdezorientowani. Tam, gdzie miał być hotel, była tylko wypalona skorupa budynku. Na wielkiej kupie śmieci pasły się krowy, psy i czarne ptaszyska.<br>Przerażeni pierwszym smakiem Indii pędzili z ciężkimi plecakami do następnej przecznicy. Tam postać w łachmanach bełkocze, że tak, hotel tutaj. Wyciąga rękę po kasę. Nic nie dali, bo chcieli