rozżarzenie. Było pół do siódmej. <br>Po szybach okna kwitła fantastyczna flora nasiąkając światłem dnia. Za chwilę <br>uderzy w nią słońce, kwiaty i liście mrozu zaczną się szklić, jarzyć, miotać <br>i znów zrośnie się znajomy-, dobrotliwy świat, w którym kiedyś czytało się Andersena <br>przy trzaska polan palących się w piecu. Teofil zdmuchnął lampę i poszedł się <br>myć.<br> - <foreign>Morgenstunde hat Gold im Munde</>* - rzekł radca Grodzicki, gdy syn usiadł przy <br>stole w jadalnym. -Poznaję po twoich oczach, że dobrze ci poszło. Co robiłeś?<br> - Łacinę.<br> - Masz z tym, zdaje się, trochę kłopotu. Nie ty jeden, mój drogi, nic ty jeden. <br>To trzeba przełknąć jak