łysego śledził ruchy niespokojnej gracji, która utknęła na chwilę przy barze. Przechyliła się przez bufet, wypięła na nas ciemne pośladki, potem coś pośpiesznie wypiła, najpierw unosząc kieliszek przed nosem starego i ledwie widocznym ruchem zapraszając do wspólnego toastu. Już wypił i nie skrywał swojego zachwytu. Wiatr, co wpadł od morza, zdmuchnął z tarasu resztę towarzystwa i dziewczynę od baru. Przeniosło ją obok naszego stolika, stary kłapnął szczęką - mógłbym przysiąc, że na toczonej kości biodrowej, którą musnęła krzesło, dostrzeże potem ślad jego zębów. Jeszcze smakował wino, jeszcze się śmiał: ŤOch, gdybym był o dziesięć lat młodszy!ť".<br> <br> A my tu o deserach, kiedy