kilkakrotnie ,na zapadłych, wyludnionych stacyjkach, gdzie nawet nie było studni z wodą.<br>Zwilżali moczem szmaty i przykładali je do ust. Maszynista puścił z tendra wodę i ostrzegał: "Ludzie, na miły Bóg, ludzie, nie pijta, potrujecie się, płuczcie usta". Pili.<br>Wybierano najpierw kobiety z dziećmi i starców, później kobiety samotne i zdolne do pracy, później młodych mężczyzn.<br>Tych, którzy oszaleli, rozstrzeliwano na miejscu, w lasku przy torze. Resztę, a w tej liczbie Dawida, załadowano na samochody, czekające tym razem nie przy stacji, a po prostu na przejeździe kolejowym, i powieziono szybko wyboistą szosą. Przybyli do miasteczka B. i tu umieszczono ich w