nie był jeszcze koniec zaplanowanej na dzisiejszy dzień akcji. Ledwo bowiem zdążył przyjąć kurs prowadzący prosto "do domu" gdy pokładowe urządzenia ostrzegawcze znów zasygnalizowały myśliwce przeciwnika za ogonem, dokładnie w jego tylnej półsferze i to na stosunkowo niewielkiej odległości za odrzutową dyszą. Naprawdę nie było na co czekać.<br>Lewą ręką zdusił ciąg silnika, prawą przerzucił maszynę na plecy i jak kamień poszedł w dół aż do podwójnego "S" schodząc na zupełnie małą wysokość i wściekle manewrując kierunkiem i prędkością lotu skrył się między wierzchołkami gór.<br><br>Przeglądane w bazie filmy i zdjęcia niestety nie okazały się najwyższej jakości. Nie były dobre, nie