tego żadnej wagi, rzekł, że gdzieś musi być reszta) i ze stosunku ojca do nas wynikało, że w głębi duszy nie miał nic wspólnego z człowiekiem, którego wszyscy uważali za profesjonalnego prawnika, był zbyt wrażliwy, zbyt delikatny, nie pasował do snobistycznego towarzystwa prawników. Może koledzy tak go szanowali właśnie dlatego, że był inny, nie do końca określony, że wymykał się wszelkim towarzyskim schematom. Nieustannie podważał w sobie sens sędziowania, udzielania porad prawnych, zaprzeczał arbitralności czy nawet obiektywności sądu. Tak naprawdę był człowiekiem, który radził sobie o wiele lepiej w momentach, w których wycofywał się z orzekania, w których mógł zostawić ślad swojej