oczu. Kto miałby czas na szczotkowanie, czesanie zgrzebłem, na chodzenie koło nich! Skończyły się pańskie nawyki, życie jest twarde. Prędzej, prędzej, sąsiad uprzedzi i położy dach. Niedoczekanie. Pierwszy padł bułany, następnie kobyła Marciniaka, potem...<br> - Panie kierowniku, jakże tak, szkoda kuni. Moje gniade u Mielczarka ledwo kulasy ciągną.<br> Gwieździk czekał pomocy, żebrał wzrokiem, nie dawał przejść. Dawniej zawsze pomoc przychodziła ze dworu, a teraz? Los koni, które całe lata obrządzał, stał się dlań ważniejszy niż własny dom, nowa gospodarka, rodzina. Sam oszczędzał przydzielonego deresza, nie gonił do utraty tchu. Pasł go na przydróżkach, na miedzach, gdzie się da. Baba jazgotała wprawdzie, napominała