dolną wargę. Oszołomiony radością porwałem się z krzesła, wyciągnąłem rękę i godząc wskazującym palcem w potwora krzyknąłem "wampir! wampyr!"; czy to wskutek wypitej poprzednio wódki, czy też oszołomienia sukcesem ruchy moje stały się nieopanowane, mówiąc krótko - postąpiłem krok naprzód wrażając palec w pysk potwora, straszliwy ból przeszył mi rękę, to zęby wampira zgruchotały mi palec, wtedy ja, oszalały z bólu, lecz czując jednocześnie, że twarz dziwnie mnie swędzi, rzuciłem się do przodu i przegryzłem gardło tego, który był kiedyś inżynierem Henrykiem Wiatorem. Chłepcząc krew czułem, że rysy mi się deformują. Nie wiem, jak długo to trwało, gdy odzyskałem świadomość, podszedłem do