w stogu. Jak dziecko, myślała, że jej nie widać, skoro ona nas nie widzi. Gdy usłyszała, że podchodzimy, zaczęła wkopywać się w głąb stogu, tak że z ledwością wyciągnęliśmy ją, na wpół uduszoną, nieboskie stworzenie pełne słomy w rozkudlonych włosach. <br>Wracała potulnie, trzymaliśmy ją za ręce rozmawiając o rzeczach obojętnych, żeby ją uspokoić - ale daremnie, bo ledwie przekroczyliśmy próg domu, znów wybuchła nieutulonym płaczem. <br>Gdy wreszcie usnęła, decyduję się powiedzieć ojcu prawdę: <br>- Tatusiu... przykro mi, może niepotrzebnie wydałeś pieniądze na ten garnitur... Ja pewnie w konkursie odpadnę. <br><br>- A to co znowu? Ostatnio inaczej śpiewałeś. <br><br>- Miałem duże szanse, nie kłamałem, ale...<br>- Ale