Widzi pani, rzecz polega na tym, że osoby, które zostały zatrzymane, nie przyznają się do niczego, kryją się wzajemnie, kryją tych, którzy są na wolności. Ich atutem jest ten majątek, na którego odzyskanie bardzo liczą. Z chwilą, kiedy go stracą, załamią się. Inaczej wygląda perspektywa lat więzienia, jeśli po wyjściu zeń będzie się miało miliony, a inaczej, jeśli po wyjściu nie będzie się miało nic. W takim wypadku będą woleli mówić, żeby złagodzić karę.<br>Brzmiało to nawet dość rozsądnie, pan nie wydawał się nachalny i byłam skłonna z nim podyskutować. Chciałam właśnie powiedzieć, że przecież i tak już muszą tę forsę