i napina. Wychodzi raczej od słuchaczy, ale porywa i Jankę. Polonez grzmi i przewala się, pędzi przez pola, łąki, spoczywa chwilę pod wierzbą, zagląda do chaty, przyklęka pod krzyżem przydrożnym i sunie dalej, ku przyszłości nieznanej a świetnej, porywając po drodze ludzi za gardła.<br>I była w tym Polska od zenitu Wszechdoskonałości dziejów Wzięta tęczą zachwytu - Polska - Przemienionych Kołodziejów!<br>Taż sama zgoła Złoto-pszczoła...<br>(Poznałciżebym ją na krańcach bytu...) Janka wkłada w muzykę moc wzruszenia i uczucia. Boję się spojrzeć na nią. Boję się, aby nie ujrzeć w jej <page nr=165> twarzy czegoś, czego bym nie chciał, co mogłoby ją w jednej chwili