pijani. Jeden kopnął do mojego akordeonu. Ja, do ostatniego, zrujnowany nerwowo, zabrałem akordeon do domu. <br>- Następnie, po wojnie, jak zginęła żona i służąca, on się ożenił z córką... <br>- A papiery? <br>- Wojna była, panie, zafałszował. <br>- Po kilku dniach ogłosiłem sprzedaż akordeonu. Sprzedałem za siedem tysięcy, a mogło być dziewięć, niestety, był zepsuty. Sprzedałem aparat foto i radio, bo jak bez kultury, to bez kultury. Tak zostałem zepchany na samo dno. <br>- Następnie on z tą córką miał trzy dalsze córki i tak się, uważasz pan, urządził, że z dwiema starszymi już po trzynastce również normalnie prowadził życie. <br>- Dlaczego pan jest sam? - uśmiechnęła się