On przyjacielem mym, jak Almanzor!<br>Pozornie na ustach zwisa,<br>lecz pocałunkiem swoim palącym<br>truciznę w duszę mi wsysa.<br><br>Tak mnie osaczył, tak mnie omotał<br>swoim uściskiem zdradzieckim -<br>gdzie spojrzę, widzę albo Namiota,<br>albo też czyha Strzelecki!<br><br>Bo cóż mi mogą zrobić Gęgacze<br>albo profesor Kalecki?<br>Dziś jasno widzę, że moja zguba<br>kryje się na Rakowieckiej.<br><br>To nie Gęgacze ani kardynał,<br>lecz Cichych skończy mnie banda,<br>ach, trza goryczy wypić urynał...<br><br>wracajmy na bal, Zenonie.<br><br> <br><tit>Pieśń Czerwonych</><br><br><br><br>Do jasnej cholery,<br>my chcemy opery!<br>Operę, operę nam daj!<br>Niech dzwonią ordery,<br>niech pędzą Humbery,<br>czerwony niech złoci się raj!<br><br>Niech skończą się ględy