Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
na słońcu cegły albo z plecionek z wikliny obłożonych potem gliną.
Na ziemi przynależnej do miasta zwykle żyło pięć tysięcy ludzi. Teraz, gdy na jarmark przybywali mieszkańcy okolicznych osad i przybysze z odleglejszych krain, mogło ich być w Daborze i trzy razy tyle.
- To tu - powiedział stary, wskazując ręką rząd ziemianek, pokrytych płaskimi słomianymi dachami. Każde z domostw miało nieduże okno, w które wprawiono szybę z zakopconego i chropowatego co prawda, a jednak prawdziwego szkła z Uwegny.
- Zechcesz się napić, panie, albo coś zjeść? - spytał stary. Doron potarł dłonią policzek.
- Nie. Pokaż mi swoich wnuków.
- Tędy, Mistrzu... - wskazał Doronowi wąskie przejście
na słońcu cegły albo z plecionek z wikliny obłożonych potem gliną.<br>Na ziemi przynależnej do miasta zwykle żyło pięć tysięcy ludzi. Teraz, gdy na jarmark przybywali mieszkańcy okolicznych osad i przybysze z odleglejszych krain, mogło ich być w Daborze i trzy razy tyle.<br>- To tu - powiedział stary, wskazując ręką rząd ziemianek, pokrytych płaskimi słomianymi dachami. Każde z domostw miało nieduże okno, w które wprawiono szybę z zakopconego i chropowatego co prawda, a jednak prawdziwego szkła z Uwegny.<br>- Zechcesz się napić, panie, albo coś zjeść? - spytał stary. Doron potarł dłonią policzek.<br>- Nie. Pokaż mi swoich wnuków.<br>- Tędy, Mistrzu... - wskazał Doronowi wąskie przejście
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego