Wcale. Chciałem tylko kawy. <page nr=202> On do kasjerki:<br>- Jedna kawa dla tego pana. Ja:<br>- Ach, nie. Ta osoba, do której pan dzwonił, czeka. - To niech czeka.<br>Wypiłem kawę duszkiem. Wróciliśmy do samochodu. Ja wyprzedzając Wieśniewicza. On - nie spiesząc się. Za to w samochodzie z miejsca rozwinął szybkość, od której zrobiło się zimno, z pasją ścinając zakręty, tak że aż gumy wydawały za każdym razem przeciągły pisk. Przejechaliśmy wzdłuż Tybru, za wyspą ze szpitalem, gdzie leżał Maliński, skręciliśmy w lewo i przez Most Palatyński z powrotem. Jedna uliczka. Druga. Wreszcie w trzeciej, najwęższej, zatrzymaliśmy się raptownie. Sandra! Nie, nie Sandra, lecz ta kuzynka