Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Ilustrowany
Nr: 39
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1934
majowego dnia, trzymający swoich w kupie Gottschalk i von Emich, uderzają jak taranem w sam środek sił Piotrowych. Nie bacząc na opór i wrzaski przechodzą po brzuchach gromady, wybijają się na czoło i szybkim pochodem odsadzają się o dobry dzień drogi. Głośno oświadczają, że nie myślą iść w ogonie i zjadać ostatki. Pierwsi wejdą wszędzie. Do bogatych nadreńskich miast, w całym świecie głośnych. Do Kolonji i Moguncji...
Sponiewierany, zgnębiony, Piotr Eremita siedzi na ziemi zasłaniając oczy dłońmi, aby nie słyszeć lamentu poturbowanych. Gruba Martyna ociera mu współczująco zawalaną twarz rańtuchem.
Dymiące gruzy ghetta grodu Spiry, zostały w tyle za Gottschalkową gromadą
majowego dnia, trzymający swoich w kupie Gottschalk i von Emich, uderzają jak taranem w sam środek sił Piotrowych. Nie bacząc na opór i wrzaski przechodzą po brzuchach gromady, wybijają się na czoło i szybkim pochodem odsadzają się o dobry dzień drogi. Głośno oświadczają, że nie myślą iść w ogonie i zjadać ostatki. Pierwsi wejdą wszędzie. Do bogatych nadreńskich miast, w całym świecie głośnych. Do Kolonji i Moguncji...<br>Sponiewierany, zgnębiony, Piotr Eremita siedzi na ziemi zasłaniając oczy dłońmi, aby nie słyszeć lamentu poturbowanych. Gruba Martyna ociera mu współczująco zawalaną twarz rańtuchem.<br>Dymiące gruzy ghetta grodu Spiry, zostały w tyle za Gottschalkową gromadą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego