Typ tekstu: Książka
Autor: Dymny Wiesław
Tytuł: Opowiadania zwykłe
Rok wydania: 1997
Rok powstania: 1963
długo. Już przestałem wierzyć, że dojdzie do placu. Było cicho jak w
kościele. Nawet żandarmi zastygli. A Żyd przyszedł do samego placu. Na
sam środek. Na środku stanął. To był mój Rabin. Nikt nie wiedział, co
zrobić z nim. Wreszcie żandarmi ruszyli się, ale nie dotykali go.
Patrzyli jak na zjawę.
- Kto to jest? - zapytał jeden.
- Nie wiadomo - odparł drugi.
- Czego on chce? - zapytał ktoś.
- To wariat - odparł inny.
A ja wybiegłem na plac i rzuciłem się Rabinowi do nóg...
- Rabin! - zawołałem. - Mój Rabin... - I wtedy wyciągnęło się do niego
mnóstwo rąk.
Gdy szedł z nimi, jeszcze oglądał się, jakby mi
długo. Już przestałem wierzyć, że dojdzie do placu. Było cicho jak w<br>kościele. Nawet żandarmi zastygli. A Żyd przyszedł do samego placu. Na<br>sam środek. Na środku stanął. To był mój Rabin. Nikt nie wiedział, co<br>zrobić z nim. Wreszcie żandarmi ruszyli się, ale nie dotykali go.<br>Patrzyli jak na zjawę.<br> - Kto to jest? - zapytał jeden.<br> - Nie wiadomo - odparł drugi.<br> - Czego on chce? - zapytał ktoś.<br> - To wariat - odparł inny.<br> A ja wybiegłem na plac i rzuciłem się Rabinowi do nóg...<br> - Rabin! - zawołałem. - Mój Rabin... - I wtedy wyciągnęło się do niego<br>mnóstwo rąk.<br> Gdy szedł z nimi, jeszcze oglądał się, jakby mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego