Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Głos Koszaliński
Nr: 04.20
Miejsce wydania: Koszalin
Rok wydania: 2002
Rok powstania: 2003
obiecywali złote góry, inni "zapewniali" służbę w odległym garnizonie w Bieszczadach. Ale Boratyński panował nad sytuacją. Nikt się nie dowie, jak zdobył wojskowy numer aparatu telefonicznego zainstalowanego w... warsztacie stolarskim nadwiślańczyków. Każdego wieczoru obaj pięściarze relacjonowali, kto z nimi rozmawiał, ze Słupska płynęły dyrektywy ­ jak przetrwać i nie dać się złamać.
Nie przypadkiem ożywiły się też rodziny obu bokserów.

Pisze matka, pisze żona

Matka Dydaka i Dorota, przyszła żona Michalczewskiego (mieszkała wtedy już w Słupsku przy ul. Kosynierów 4/27) ­ pisały błagalne listy do ówczesnego ministra obrony i pierwszego sekretarza KC PZPR, Wojciecha Jaruzelskiego. Wskazywały na łamanie przepisów przez Legię. Słupszczanie
obiecywali złote góry, inni "zapewniali" służbę w odległym garnizonie w Bieszczadach. Ale Boratyński panował nad sytuacją. Nikt się nie dowie, jak zdobył wojskowy numer aparatu telefonicznego zainstalowanego w... warsztacie stolarskim nadwiślańczyków. Każdego wieczoru obaj pięściarze relacjonowali, kto z nimi rozmawiał, ze Słupska płynęły dyrektywy ­ jak przetrwać i nie dać się złamać. <br>Nie przypadkiem ożywiły się też rodziny obu bokserów. <br><br>&lt;tit&gt;Pisze matka, pisze żona&lt;/&gt; <br><br>Matka Dydaka i Dorota, przyszła żona Michalczewskiego (mieszkała wtedy już w Słupsku przy ul. Kosynierów 4/27) ­ pisały błagalne listy do ówczesnego ministra obrony i pierwszego sekretarza KC PZPR, Wojciecha Jaruzelskiego. Wskazywały na łamanie przepisów przez Legię. Słupszczanie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego