o tym powiadomiony dziekan trybunału, zgodnie z odpowiednimi nakazami. Jest natomiast rzeczą bezsporną, że ksiądz biskup Horzeliński nie pokłada w nim tej ufności, bez której nie mogą się obejść ludzie w rodzaju pańskiego ojca, jeśli chcą wykonywać swój zawód, tak blisko, tak wnikliwie związany z miejscową kurią.<br>Poczułem się cały zlany potem.<br>- Czy to ma znaczyć, że nic się tu nie da załatwić, to jest w Rzymie, a tylko wszystko na miejscu, w Toruniu? Zadźwięczał telefon. Ksiądz de Vos podniósł słuchawkę: - Nie, nie! - rzekł. - Już kończymy. Zagadaliśmy się<br>tylko dłużej. Chwileczkę - przeprosił i zakrył słuchawkę ręką. - Jest pan teraz wolny? - zwrócił się