resztkę ziół. <br>- Jutro - spytał - dotrzemy już, mam nadzieję, do Świdnicy? <br>- Absolutnie.<br>* <br>Jazda bezdrożami miała, jak się okazało, swoje złe strony. Gdy się mianowicie wyjechało z bezdroży na drogę, bardzo trudno było się zorientować, skąd i dokąd dana droga wiedzie. <br>Szarlej postał pochylony nad odciśniętymi w piasku śladami, przyglądał się im, złorzecząc pod nosem. Reynevan puścił konia ku przydrożnym trawom, sam popatrzył na słońce. <br>- Wschód - zaryzykował - jest tam. Tedy nam raczej trzeba tędy. <br>- Nie mędrkuj - uciął Szarlej. - Właśnie badam ślady i ustalam, którędy odbywa się główny ruch. I stwierdzam, że my musimy... tędy. <br>Reynevan westchnął, albowiem Szarlej wskazał dokładnie w tę samą