Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
rano. Ogrom rzeczy do zrobienia, ani sekundy do utraty. Świta. Z mroku nocy wyłaniają się anteny US Base Yokosuka, potężne drzewa, sylwetki śpiących jeszcze okrętów. Ani sekundy do stracenia.
Ścieram oliwę po niezmordowanych mechanikach. Dzięki ich trudowi "Nord" pozbyła się czegoś, co można tylko porównać do szpecącego nowotworu o nieskończonej złośliwości. Lekka, rześka kręci się na cumach, drżąc przed startem jak niecierpliwy gołąb pocztowy. Pospiesznie, kilkoma ściegami "na moc" zszywam zauważone w ostatniej chwili rozprucie żagla - zapewne pamiątka po najkrótszym rejsie z Jokohamy. Niemal udeptuję stosy żywności - upakowanie tego zajęłoby co najmniej dzień... Wyrzucam na keję wszystko, co jest mi niepotrzebne
rano. Ogrom rzeczy do zrobienia, ani sekundy do utraty. Świta. Z mroku nocy wyłaniają się anteny US Base Yokosuka, potężne drzewa, sylwetki śpiących jeszcze okrętów. Ani sekundy do stracenia.<br> Ścieram oliwę po niezmordowanych mechanikach. Dzięki ich trudowi "Nord" pozbyła się czegoś, co można tylko porównać do szpecącego nowotworu o nieskończonej złośliwości. Lekka, rześka kręci się na cumach, drżąc przed startem jak niecierpliwy gołąb pocztowy. Pospiesznie, kilkoma ściegami "na moc" zszywam zauważone w ostatniej chwili rozprucie żagla - zapewne pamiątka po najkrótszym rejsie z Jokohamy. Niemal udeptuję stosy żywności - upakowanie tego zajęłoby co najmniej dzień... Wyrzucam na keję wszystko, co jest mi niepotrzebne
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego