dysponenta reguł dyskursu", ale i ich wytrawnego użytkownika. Krytyk winien nie tylko używać z wirtuozerią narzędzi, których opanowania domagał się od innych, winien także wnosić świadomość, w imię czego ich się używa. Myślenie nakładające na krytyka istotne zobowiązania, ale i legitymizujące krytyka jako mistrza literackich ceremonii, zwyciężyło. Niedawne utyskiwania i złośliwości, jakie z Krakowskiego Przedmieścia, gdzie zbierali się literaci, dobiegały na Nowy Świat, na korytarze IBL-owskie (to nowomowa i pretensjonalne rojenia "badaczy owadzich nogów"!), przeszły szybko do literackiego folkloru, by wreszcie całkiem zaniknąć.<br> Tym bardziej, że w Instytucie Badań Literackich schronienie znalazła grupka badaczy po czystce, jaka nastąpiła na uniwersytetach