szmer swój nad wodą i w ciszę<br>Pod umówionym w głębinie obłokiem.<br>Po jego piętrach, od podstaw do szczytów<br>Wspak odwróconych w kształt sprzecznej ruiny,<br>Duch, wzwyż stąpając, wciąż schodzi w głębiny,<br>Z państwa purpury w świat zgasłych błękitów.<br>I schodząc, barwy odmienia bez końca:<br>To - purpurowy, to - czarny, to - złoty,<br>Posłuszny zejściu swojemu w ciemnoty<br>Wód, zapatrzonych w przeróżną śmierć słońca.<br>Śmierć, co zagrzęzła w odmętach wieczoru,<br>Spoza chat czubów i przyłbicy młyna<br>Jeszcze się resztą świateł przypomina<br>Tobie - i twemu wśród sadów jezioru...</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>POWRÓT</><br><br>Wieczorowy szkarłat na niebiosach<br>Szukał wciąż sposobu zbłękitnienia -<br>I zbłękitniał. - Niebo mży w twych włosach