To ten cholerny szpital dawał znać o sobie. Tadeusz odstawił laskę, chociaż lekarz zalecił mu używanie jej co najmniej przez pół roku, aby odciążyć chorą nogę. Jeszcze jedną sprawę miał do załatwienia - poszedł z portretem Karoliny do Desy, w której był wystawiony. Sprzedawczyni go pamiętała, zwierzył jej się ze swojego zmartwienia. Poprosiła, aby odwinął obraz, a kiedy rzuciła na niego okiem, wydała okrzyk przerażenia. <br>- Boże, co się stało?<br>- Wilgoć była w pomieszczeniu - mruknął. <br>Ona pokiwała ze zrozumieniem głową. <br>- No tak, wilgoć to wróg numer jeden wszystkich płócien. <br>Pomedytowała, a potem zapisała Tadeuszowi na kartce adres pracowni konserwatorskiej i poprosiła, aby się