Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
miejscu. Duszę miałem chorą z rozczarowania.
Zachciało mi się powałęsać w okolicy opuszczonych kamieniołomów. Jasne, niebotycznie wysokie ściany, podziurawione starymi wyrobiskami miały w sobie coś tajemniczego i pełnego godności. W ich obliczu czułem się bardzo mały. Były tu, zanim się narodziłem i będą długo po mojej śmierci. Tu niewiele się zmieniało. Usiadłem na skraju gigantycznego kamiennego jaru i rzucałem kamyczkami w przeciwległą ścianę. Wiatr dmuchał mi w tył głowy. Wybierałem kamyki, rzucałem, dolatywały do jasnej ściany i odbijały się od niej. Zamyślony, dopiero po paru minutach zorientowałem się, że podmuchy zrobiły się ciepłe. Nie spodziewając się niczego szczególnego, obejrzałem się... i
miejscu. Duszę miałem chorą z rozczarowania.<br>Zachciało mi się powałęsać w okolicy opuszczonych kamieniołomów. Jasne, niebotycznie wysokie ściany, podziurawione starymi wyrobiskami miały w sobie coś tajemniczego i pełnego godności. W ich obliczu czułem się bardzo mały. Były tu, zanim się narodziłem i będą długo po mojej śmierci. Tu niewiele się zmieniało. Usiadłem na skraju gigantycznego kamiennego jaru i rzucałem kamyczkami w przeciwległą ścianę. Wiatr dmuchał mi w tył głowy. Wybierałem kamyki, rzucałem, dolatywały do jasnej ściany i odbijały się od niej. Zamyślony, dopiero po paru minutach zorientowałem się, że podmuchy zrobiły się ciepłe. Nie spodziewając się niczego szczególnego, obejrzałem się... i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego