u wylotu przeciwległej ulicy, pojawił się Rodam.<br>Szedł powolnym, niepewnym krokiem człowieka pijanego.<br>Pies gwałtownie potrząsnął łbem.<br>Rodam wypił dużo, więcej chyba niż poprzedniego dnia. Szedł jednak prosto, choć całym ciałem walczył o utrzymanie równowagi.<br>Magwer dalej siedział nieruchomo, zmrużył oczy, potem je zamknął. Dłonie mocno zacisnął na kolanach.<br>Rodam zmierzał prosto ku studni.<br>Pies zrobił kilka kroków, stanął, zakręcił się wokół własnego ogona.<br>Magwer poruszył wargami, wyszeptał kilka słów.<br>Rodam stanął, rozejrzał się po placu. Znów ruszył, nie ku studni jednak, a ku kilku siedzącym pod drzewami gońcom. Doskoczyli do niego natychmiast, ale gdy coś powiedział, większość wróciła pod drzewo