Nie wiem, dlaczego ją tak powitano. Może przesądziła zwykła zazdrość, że wróciła białym mercedesem, w futrze z norek" - mówił w wywiadzie dla "Panoramy" w 1978 r. kompozytor i dyrygent Leszek Bogdanowicz.<br><br>A w Violetcie Villas rosło przekonanie, że świat jest przeciwko niej, że wszyscy chcą ją zniszczyć, że wokół same żmije. Szybko roztrwoniła fortunę. Część pieniędzy rozdała, część jej rozkradli. Przerywała koncerty płaczliwymi monologami, coraz bardziej egzaltowana, histeryczna, nieświadoma własnej śmieszności. Spod wizerunku diwy zaczynała prześwitywać postać prostej dziewczyny z wioski Lewin, dla której tego wszystkiego było już zbyt wiele. Łatwo było z niej szydzić. Podkładała się sama.<br>W Las Vegas