namiotem moskitiery, i rozmawialiśmy szeptem,<br>i postanowiliśmy zgodnie, że będziemy sobie opowiadać: raz jeden, to znów drugi lub trzeci, co kto tylko zechce, jak Szeherezada przez tysiąc i jedną noc (a nie wiedziałem, że właśnie tyle spędzę ich tu, w Esfahanie), i przystaliśmy na to wszyscy, że można nawet odrobinę zmyślać, zwłaszcza ja przytakiwałem żywo, bo lubiłem, jak mnie słuchano, a wyliczanka, oczywiście jeszcze po rosyjsku, miała wskazać, kto zacznie:<br><br>Raz, dwa, tri, czetyrie, piat',<br>wyszeł zajczik pogulat',<br>wdrug ochotniki napali,<br>priamo w zajczika strielali:<br>pif-paf, pif-paf, ojojoj,<br>pomirajet zajczik moj!<br><br>i tym razem ja okazałem się owym biednym