Typ tekstu: Książka
Autor: Ddobraczyński Jan
Tytuł: Święty miecz
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1957
otwartymi
czarnymi oczami. Szkliły się w nich łzy. Przebiegło mu przez głowę, że gdyby
podszedł teraz do niej, objął ją wpół i pocałował, i ją uczyniłby szczęśliwą,
i sam stałby się spokojniejszy. A także szczęśliwszy. Gdyby miękko uległ wołaniu
ciała, może odnalazłby na jego dnie głos serca. Ale on spuszczał zmysły z uwięzi
na chwilę, niby złego psa z łańcucha, a potem zamykał się znowu w niespokojnej
samotni swojej nienawiści.
10
Wczesnym świtem dwaj ludzie minęli Porta Capena i szli Drogą Appijską z prądem
opuszczających miasto wozów i zaprzęgów, natomiast przeciwko fali biegnących
ku bramom, już zadyszanych z pośpiechu klientów. Wyższy
otwartymi <br>czarnymi oczami. Szkliły się w nich łzy. Przebiegło mu przez głowę, że gdyby <br>podszedł teraz do niej, objął ją wpół i pocałował, i ją uczyniłby szczęśliwą, <br>i sam stałby się spokojniejszy. A także szczęśliwszy. Gdyby miękko uległ wołaniu <br>ciała, może odnalazłby na jego dnie głos serca. Ale on spuszczał zmysły z uwięzi <br>na chwilę, niby złego psa z łańcucha, a potem zamykał się znowu w niespokojnej <br>samotni swojej nienawiści. <br>10<br> Wczesnym świtem dwaj ludzie minęli Porta Capena i szli Drogą Appijską z prądem <br>opuszczających miasto wozów i zaprzęgów, natomiast przeciwko fali biegnących <br>ku bramom, już zadyszanych z pośpiechu klientów. Wyższy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego