Typ tekstu: Książka
Autor: Kossak Zofia
Tytuł: Błogosławiona wina
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1958
niemało wojował. Nie pamiętał
jednak nawet, kiedy słabość się poczęła. Ogarniała go nieznacznie i powoli,
prawdopodobnie dlatego, aby się tylko w porę nie spostrzegł.
Gdyby nie wojewodzina, nie wiedziałby dłuższy czas. Ona bystrym okiem żony poznała,
że z mężem się niedobrze dzieje, i usiłowała go ratować. Wezwano z Pińska sławnego
znachora Knyciuka, a gdy ten nic nie pomógł, królewskiego medyka z Wilna, który
choremu krew puścił i żyły nacierał. Potem sprowadzono zaklinaczkę aż z Białegostoku.
Mamrotała niezrozumiałe słowa niezliczoną ilość razy, nieustannie podwajając
szybkość recytacji, aż ozór jej i wargi przypominały wirującą frygę, przy czym
rzucała za siebie węgle na wodę
niemało wojował. Nie pamiętał <br>jednak nawet, kiedy słabość się poczęła. Ogarniała go nieznacznie i powoli, <br>prawdopodobnie dlatego, aby się tylko w porę nie spostrzegł.<br>Gdyby nie wojewodzina, nie wiedziałby dłuższy czas. Ona bystrym okiem żony poznała, <br>że z mężem się niedobrze dzieje, i usiłowała go ratować. Wezwano z Pińska sławnego <br>znachora Knyciuka, a gdy ten nic nie pomógł, królewskiego medyka z Wilna, który <br>choremu krew puścił i żyły nacierał. Potem sprowadzono zaklinaczkę aż z Białegostoku. <br>Mamrotała niezrozumiałe słowa niezliczoną ilość razy, nieustannie podwajając <br>szybkość recytacji, aż ozór jej i wargi przypominały wirującą frygę, przy czym <br>rzucała za siebie węgle na wodę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego