Iwanem. W miarę upływu wojennych dni i okupacyjnych nocy zmienił zdanie, spodobało mu się. A łotewski wariant jego imienia - Janis - budził w nim najbardziej przyjazne wspomnienia.<br>Stała przy ścianie, rogowym grzebieniem, nieporęcznie dużym, rozczesywała włosy. Zacisnęła zęby i rozchyliła jak zgoniony koń wargi, w zębach trzymała szpilki. U niej to znaczyło "jestem podekscytowana". Pokój pachniał pościelą, szałwią i landrynkami wielosmakowymi, ale nade wszystko odurzał aromatem kobiety, jego kobiety. I odbicie jej twarzy w owalnym lustrze. Czas mijał, sekundy przelatywały - liczył - żółw, jeleń i jaskółka. Boże, jak on kocha tę kobietę, nie, nie może jej stracić, to nie jest wyłącznie przywiązanie.<br>- Dobrze