daleko od niedobrego życia i lęków powszednich, zwiedzał obszary niecodzienne, poprzecinane rzekami zapomnienia.<br>Kozy wolno i ostrożnie, z wrodzoną swemu gatunkowi chytrością, schodziły coraz niżej, wiedząc dobrze, że za lasem rozpoczynają się bardzo ponętne pola młodego żyta i niskiego jak ruń owsa.<br>Pan Rymsza, znając je doskonale, unosił czasem głowę znad książki i przemawiał stosownie do ich kozich sumień. Następnie schodził niżej o kilka pieńków, siadał z powrotem, licząc, że tej wędrówki do zboża przez bogate krzaki leśne starczy do wieczora.<br>W którymś momencie, kiedy oderwał się na chwilę od lektury, spostrzegł, że najmłodsza koza, ta zeszłoroczna, liże coś, co leży