i zimą, a w porach przejściowych najbardziej), ani o urzędach, urzędnikach. papierach, ani o nawozach... Tylko o nich. <br>Gospodyni, lat 50, bezzębna, poorana zmarszczkami twarz, przerzedzone włosy nad białym czołem, wykrzywione artretyzmem ręce. Największa strata? Śmierć męża, dwa tata temu. Umarł na serce, w niedzielę, w lecie, w najgorętszej porze żniw. Najbliższy telefon jest u sołtysa, telefon jedyny, wówczas był zepsuty. Najbliższy ośrodek zdrowia w lokalnym <q>"city"</>, może lekarz był, może nie było go w domu, nie było czasu sprawdzić czy lekarz pomógłby. Najbliższe pogotowie, szpital kilkadziesiąt kilometrów dalej. Nikt nie zdążył. Gospodarz umarł po gospodarsku, po mszy, przy odpoczynku. <br>Prawdą