byłem w towarzystwie panny N., zagorzałej materialistki, inwektywa H. godziła więc w dobre imię panny. Na moje ciosy karate H. odpowiedział ciosami antykarate i przewieziono mnie do szpitala; leżałem tam pięć tygodni. Chciałbym zwrócić uwagę na piętrzenie się trudności przed naukowcem dążącym niestrudzenie do osiągnięcia sukcesu i przypomnieć ludziom łatwo zrażającym się, że przy silnej woli sukces można jednak osiągnąć na przekór wszystkim trudnościom; perfidia losu była tym większa, że H., sprawca mojego pięciotygodniowego unieruchomienia, był wyjątkowo mizernej postury. Aby kondycja, którą wykazałem przy następnym spotkaniu z inżynierem Wiatorem, stała się zrozumiała, wspomnę, że po wyjściu ze szpitala rehabilitowałem się ruchowo, uprawiając